Gdy widze ten artykuł, przypomina mi się, dlaczego mam uraz do łowienia w rzekach i po prostu tego nie robie, bo tam nie ma ryb - już objaśniam. Kiedyś z 14-15 lat temu, chłonąłem nałogowo wszelkie książki wędkarskie, w tym "100 najlepszych łowisk w Polsce", naczytałem się tam o cudach nad Wieprzem w Leszkowicach. Wyprosiłem ojca, by zawiózł mnie tam na łowienie (sam łowił tylko okazyjnie wożąc mnie na ryby, bo nie miał nic innego do roboty na takich wyjazdach), i cóż, zasiadłem się już prawie, wędki porozkładane, a tu 4 wielkich łysych podpitych facetów (teraz sobie przypomniałem że były to 2 wielkie łyse wytatuowane sebixy i 2 wąsate Janusze z wielkimi brzuszyskami, ale też wielkie chłopy) z ogromną siecią idzie sobie wzdłuż rzeki brodząc, dwóch przy jednym brzegu, dwóch przy drugim. Sieć ta perfekto szurała po dnie i pokrywała całe koryto rzeki, podejrzewam że nawet kiełbie, larwy ważek i nartniki im się nie wywinęły.
Wkurzyłem się wtedy co nie miara, ale tak - zgłosić ich to zanim ktoś zainterweniuje, zniknęli by, odezwać się do nich czy zrobić zdjęcie by na jego podstawie zgłosić i niech szukają kłusoli - to by się w twarz dostało i pewnie nie tylko. I jak tu łowić panie? Od tamtej pory nie łowie w rzekach, bo skoro takie zwyczaje panują, to można złowić co najwyżej patyka albo no nie wiem, rogatka sztywnego
Dlaczego twierdzę że takie zwyczaje panują i to masowo, właśnie np nad takim Wieprzem w Leszkowicach? A dlatego, że Wieprz to niebezpieczna i zdradliwa rzeka (stąd nawet ma taką nazwę), natomiast tamta swołocz (bo inaczej ich nie nazwe) bez problemu szła korytem rzeki, na pewniaka, czyli doskonale ją znali i stąd wniosek, że takie eskapady z siecią to norma. Zresztą to była naprawdę nie byle jaka sieć tylko full profeska. Ponadto nie mam ochoty więcej patrzeć na coś takiego, a wiem, że poniosłoby mnie i to bardzo. Teraz, po napisaniu, gdy sobie to obrazowo przypominam, aż gore we mnie ogień złości.
P.S. Może trochę przesadziłem mówiąc, że całkowicie unikam rzek. Bywam jedynie nad Bystrzycą, ale głupio było by nad nią nie bywać, skoro wychodze z domu i na piechote za 4 minuty jestem nad brzegiem w fajnym miejscu.