suchy0512 pisze:'' Ryby po zważeniu i zmierzeniu, co jest niezbędne do celów procesowych, zostały z powrotem wypuszczone do wody."
To jest totalna bzdura. Moim zdaniem najgorszą rzeczą, jaką można było w tym zrobić to wypuszczenie tych ryb, nawet w sytuacji, w której wykazywały pewne oznaki życia. Zdaję sobie sprawę, że patrząc krótkowzrocznie może to dla wędkarzy stanowić pewną kontrowersję, ale zapewniam, że patrząc szerzej i uwzględniając zachowanie rybostanu w okresie długoterminowym jest to najlepsze rozwiązanie. Jeżeli ryby zostały wypuszczone, to oznacza, że kłusownik nie wyrządził żadnej szkody, a jedynie dokonywał nielegalnego połowu przy pomocy narzędzi rybackich. Co to oznacza w praktyce? Ano to, że teraz jako karę otrzyma około 1000 zł, zapłaci i nadal będzie to robił, kradnąc w przyszłości wielokrotność tego, co jest na zdjęciach. Gdyby natomiast ryby nie zostały wypuszczone, wówczas powstała by szkoda, której wartość towarowa wyniosła by ok 2000 zł, a wartość odtworzeniowa ok 20 000-30 000 zł. W zależności od sędziego mogła by zostać wzięta pod uwagę każda z tych wartości. Zakładając najmniej optymistyczną wersję to sędzia wybiera wartość towarową jako szkodę i zasądza najmniejszy iloraz nawiązki czyli 5-cio krotność. Dla kłusownika oznacza to, że oprócz tysiąca grzywny otrzymuje również 10 000 zł na rzecz PZW. Do tej kwoty doszła by także obsługa prawnicza, czyli na oko 2 000 - 3 000 zł i taki delikwent ma do zapłacenia 14 000 zł. Jest różnica w porównaniu z tysiącem? Gdy okoliczni kłusownicy dowiadują się, że ich kolega otrzymuje tak wysoką karę, większość z nich odpuszcza proceder. A tak, gdy dostanie tysiąca, to nie dość, że jest wysoce prawdopodobne, że nadal będzie kłusował, to jeszcze jego koledzy również, bo co to jest za kara? Dla większości z nas do przełknięcia. Moje wyliczenia oparły się na minimalnym zakresie, co wcale nie oznacza, że tak by musiało być. Na bazie własnego doświadczenia w tego typu sprawach sędziowie zasądzali 5-cio ktorność, 8-krotność, 20-ktorność wartości towarowej, ale także były zasądzane wartości odtworzeniowe. Biegli sądowi z Instytutu Rybactwa w naszych sprawach do tych wymienionych przeze mnie wartości dodają jeszcze wartość środowiskową, która jest wiele wyższa od wartości odtworzeniowej i tą sugerują do orzeczenia jako szkodę. Pamiętacie sprawę kłusowników z Nielisza? Skłusowane ryby nie zostały wypuszczone, żal było patrzeć na kopce szczupaków i karasi. Ich wartość towarowa została wyceniona na 9500 zł. Kłusownicy zapłacili 63 000 zł. Może zaboleć? może, tylko sentyment wędkarski należy schować do kieszeni. Jest w tym wszystkim jeszcze jedna kwestia. Czy ryby, które zostały wypuszczone odpłynęły o własnych siłach? Czy poszły z prądem w pół żywe i padły po paru minutach na dno? Tego się raczej nie dowiemy, ale mając świadomość, że na czas oczekiwania na Policję i czas jej zważenia po jej przyjeździe były bez wody, można przypuszczać, że ich kondycja nie była idealna w momencie wypuszczenia. Szkoda, że tak to wyszło.
Pamiętacie tą sprawę z zapory na ZZ? -
https://www.pzw.org.pl/naszewody/wiadom ... w_lublinie Wartość towarowa przywłaszczonych ryb, których nie wypuściliśmy wyniosła ok 50 zł. Sąd orzekł dla jednego z nich karę do zapłacenia dla PZW w kwocie ponad
14 000 zł. Wyrok ten jest prawomocny.