...i dlatego na nocki mam paralizator elektryczny i lolę 60cm (bo tonfy z pewnych powodów mi nie wolno) - takie "przedłużenie ramienia sprawiedliwości" - mojej sprawiedliwości
W większości przypadków jest po prostu tak - pokój na zasadzie demonstracji siły...podchodzą, poburczą, pokrzyczą, próbują zastraszyć, pokazać jacy to oni nie są kozaki bo ja jeden a ich minimum 3ch, więc gdy tylko widzę, że ruszają w moją stronę czy coś pokrzykują z zamiarem czynu karalnego, wtedy od razu wstaję z miejsca niby to przypadkiem odpalając jeden/dwa strzały paralizatora i biorąc w dłoń pałkę "odpowiednim" ruchem szybko nią poruszając...prawie zawsze to wystarcza. Piszę prawie bo raz miałem zwarcie i gdy jednego położyłem na glebę przechwytując lecącą pięść w kierunku mojej twarzy dwóch chciało mnie skopać gdy go przytrzymywałem...musiałem bronić się atakiem na krtań, uszy i oczy i doładowując mocne ciosy na sploty. Byli z jakimiś nie gorszymi panienkami i odciągnęły ich - nie wiem jak by to się skończyło, gdyby nie te dziewczyny. Wcale nie jest powiedziane że dałbym radę. A gdybym też trafił na zawodników? - byłby problem 3ch na 1go.
Morał - na nocki najlepiej nie wybierać się samotnie nie tylko by kolega pomógł wyjąc suma/karpia/itp potwora, bo w takich spięciach z kozakami poza jakimś tam "doświadczeniem" nawet posiadanie pałki, paralizatora, pieprzu, itp wcale nie gwarantuje bezpieczeństwa. Najlepiej być minimum we 3ch i jeśli ktoś inny obok łowi na nocce zagaić go, przywitać by w razie co przewaga mogła wzrosnąć o jego pomoc....inaczej taka wyprawa mija się z celem - zamiast miło i bezstresowo może zrobić się walka o życie (bo z naćpanym czy pod wpływem innych używek nigdy nie wiadomo do czego będzie zdolny...)
Nie to żebym tragizował, bo takich przypadków na szczęście nie ma dużo - ale zdarza się i to nad każdym bajorem na którym wędkowałem w nocy - a może mam taką twarz ze przyciągam oprychów chcących się spróbować?
Niniejszym jestem chętny na wszelkie nocki z wędką w ręce jakie zaplanujecie