Postautor: Rowino » pn 09 lip 2018, 10:05
Ryby z sobotniej wyprawy na zbiornik "Tajne Wody". Miałem tylko 4 brania, dwie rybki nie chciały pozować (jedna jakimś cudem uciekła z podbieraka, druga uwolniła się z haczyka podczas holu), a dwie można oglądać na fotkach. Tradycyjnie na tym zbiorniku brania tylko bladym świtem, a że nie chciało mi się za bardzo wstawać nad wodą byłem dopiero około 4,30. Już w piątek rano (bo byłem też w piątek ale zapomniałem zabrać telefon z auta więc nie mam fotek - piątkowe łowy dały mi kilka maluszków, jednego oksa 25 cm i jednego 33 cm) zauważyłem, że miejscówki z których dotychczas miałem fajne okazy tym razem nie dawały brań. Po chwili zauważyłem aktywność drapieżnika za niewielkim cyplem kilka metrów dalej. W sobotę rano już wiedziałem gdzie rzucać - pierwszy rzut w nową miejscówkę, targnięcie przynętą, opór, zacięcie i siedzi. Kij gnie się w parabolę, kołowrotek gra najpiękniejszą dla ucha wędkarza melodię i już wiem, że jest to ryba po którą tu przyjechałem. Kilka odjazdów na delikatnym sprzęcie, lądowanie w podbieraku, pamiątkowa fotka, buzi i powrót do wody. Po kilku rzutach powtórka lecz druga rybka jest mniejsza. Kolejne próby przechytrzenia jakiegoś pasiaka kończą się niepowodzeniem. Wracając do auta wykonuję bez przekonania jeszcze kilka rzutów na trasie marszruty i oto jeden z rzutów przynosi strzał w przynętę. Na końcu zestawu konkretna rybka, niestety jakimś cudem wypina się będąc już w podbieraku i odpływa. Zatrzymuję się w tym miejscu na kilka rzutów i podczas kolejnego holu czuję luz na żyłce - okoń sam sobie wywalczył wolność. To znak że czas już wracać do domu. Ogólnie bardzo pozytywne dwa poranki, wędkarskie akumulatory naładowane i cytując klasyka "I will be back".
-
Załączniki
-
- Zdjecie0269a.jpg (217.19 KiB) Przejrzano 2171 razy
-
- Zdjecie0261a.jpg (118.29 KiB) Przejrzano 2171 razy