Są dni, że cały zalew jak mogiła...zero w nim życia i czymś zalatuje...ale takie dni nie tylko u nas bywają
Dziś na molo przy marinie trochę pobiczowałem wieczorkiem - kilka puknięć i tyle.
Obok prawie na brzegu inny wędkarz z młodym synem wyjął na spina jakąś zdobycz, szybka fotka i junior wypuścił rybcię do wody...a radochy miał przy tym jakby wywrotka z cukierkami się rozsypała
Fajnie było obserwować tę akcję jak syn (raczej poniżej 10lat) pomagał tacie podbierakiem i skakał i krzyczał z radochy "Ryba! Mamy rybę!"...czy jakoś tak