Porządne mormyszki zawodnicze potrafią nawet po 12-15zł/szt kosztować... (nawet droższe bywają jakieś unikaty speców, że niby mega wymiatają...), ale nie ma co popadać w szał zakupowy dla celów rekreacyjnych - mi zazwyczaj wystarczają takie po 4-6zł typowe ołowiówki nalane na blaszkę miedzianą czy coś jak nierdzewka, itp., a zazwyczaj od 6zł już są niezłe wolframowe (ten sam rozmiar co ołowiowe, a ważą nawet 2 razy tyle...więc można stosować mniejsze na tych samych głębokościach, na płochliwe czy cwane ryby, co nie lubią normalnych i dużych mormyszek). Takie malutkie mormyszki wolframowe często lepszy wynik dają niż te standardowe 3-7mm (liczę długość samego ołowiu bez haka) - czasem największe ryby biorą na megapyłki z 2ma ochotkami - są tak małe ze praktycznie tylko hak z długim trzonkiem widać i ochotkę na nim.
Choć lubię w spinningu experymentować z nietypowymi przynętami, to z mormyszkami raczej na odwrót - warto mieć jakieś takie inne w zapasie (ostatnio całkiem czarna z oczkami dała mi ładne okonie choć dość duża i ciężka), ale zawsze zaczynam od tych "sprawdzonych"...na lodzie po prostu zwykle mniej czasu spędzam niż przy spinie i żal mi czasu, do tego zimno utrudnia zmianę/wiązanie minimormyszek, palce grabieją, itp
A nie jestem zwolennikiem bałałajek, gdzie można ich mieć nawet ze 20 (bo są tanie nawet po 5zł + żyłka i kiwok) i każdą z inną mormyszką - jakoś wolę wędeczki z minikołowrotkami z wysuwanymi kiwokami. Mam ich po prostu 3szt z różnej twardości kiwokami w zależności od masy mormyszek z jakąś tam tolerancją i tyle.
Mormyszek mam każdej po 2-3szt, bo czasem się urwie, czasem jakiś szczupaczek trzaśnie, itd....a akurat dobrze na ten kształt i wagę i pracę brały ryby danego dnia...będzie ich w pudełku pewnie ze 30, co jest niewielką ilością, bo niektórzy mają ze sobą po 200 i więcej. Po prostu 5-6 rodzajów sprawdzonych mormyszek po 2-3 sztuki identycznych i kilka nietypówek na dni "bez brań", gdzie czasem właśnie takie nietypówki się sprawdzają.
Kiwoki różne przetestowałem - od tradycyjnego włosia końskiego czy szczeciny dzika, po współczesne plastiki i blaszkowe. Nawet te "boczne" kiwoki próbowałem, ale wzdłużne wysuwane (jak na zdjęciu) najbardziej mi odpowiadają, do tego przez wysuwanie czy wsuwanie mogę jakby zwiększać lub zmniejszać czułość, daje to też jakąś tolerancję do wagi mormyszek, by nie było za sztywno, czy za miękko, że mormyszka od razu sama całkiem wygnie kiwok...Dziś stosuję do mniejszych mormyszek plastiki z dużym oczkiem a do cięższych/większych blaszkowe. Duże oczko tak nie zamarza przy zwijaniu mokrej żyłki kołowrotkiem (przy ręcznym wyjmowaniu ryb "za żyłkę" jak przy bałałajkach tego problemu jakby nie ma, bo się nie zwija żyłki na kołowrotek).
Na fotkach mój zestaw mormyszek jaki zawsze mam na lodzie i wędka w trybie "śrucina ołowiana + haczyk + kiwok zamiast spławika" - wygląda jak na mormyszkę odstawiona na chwilę, ale tak tylko wygląda nad lodem - pod lodem na żyłce jest śrucina ołowiana i haczyk około 15cm niżej z malutką rosóweczką. Sorki za jakość zdjęć - mój archaik robi zdjęcia jakie robi - im bliżej tym gorzej z ostrością, ale kształt i barwę trochę widać