Przed chwilą miałem na Grzybowej potężne branie na bardzo duży pęczek białego z gruntu około 40m od brzegu, pięknie sie zacięło i dość ostro walczyło będąc cały czas przy dnie, myślę sum. I nie myliłem sie - nieduży sum, około półtora kg, niestety odbił w łódki a że byłem sam i nie miał mi kto podebrać, spiął sie z półtora metra od brzegu heh, tyle co zdążyłem go zobaczyć
Pewnie ostatnie branie dzisiaj, bo takie coś raczej wyczerpuje limit szczęścia
PS. Obok mnie jest wędkarz ze lśniącym sprzętem z chyba szczerego złota, dronem, zdalnie sterowaną łodzią zanętową, parasolem chroniącym wszystko, setkami nowiutkich akcesoriów, kilkoma wiadrami itp, naprawdę wow, szacun za sprzęt. Czuje sie niczym wielki początkujący i totalny amator który nawet nie powinien łowić