Ehhh.... Nie polecam Dragona. Poza tym, jestem załamany. Z zawodów dla mnie nici, a z niecierpliwością czekałem by mieć pewność, czy zdąże się zapisać, bo bez sprzętu raczej lipa...
Niektórzy widzieli, niektórzy pewnie pamiętają, gdy kupowałem kręciołek i kij Dragona. Przy wyborze kijka padło na DRAGON Z-SERIES SPINNING 2,45M/FUJI 4-18G.
Do tego się nie przyznawałem, ponieważ aż było mi głupio, że tyle czasu wybierałem ten sprzęt, tyle osób wypytywałem co polecają itd. Otóż, w sierpniu, łowiąc od pola, złowiłem z dna patyk. Nie duży, cienki, rozmiaru mniej więcej wycieraczki od samochodu. Czułem, że ciągnę jakiegoś śmiecia, to też standardowa procedura jak cały życie w takich przypadkach - podholowanie pod brzeg, następnie położenie wędki i wyciągnięcie tego czegoś rękami ciągnąc za plecionkę - by nie uszkodzić wędki, która jak wiadomo, nie służy do podnoszenia nią. Gdy patyk był jeszcze z 5-8 metrów od brzegu, a ja trzymałem wędkę tak, by się nie uginała (prawie równolegle z plecionką), stało się to, co widoczne na zdjęciu poniżej. Zaznaczam to, co powiedziałem - patyk nie był niczym, czego nie 'odławia' się przy prawie każdym łowieniu, wędka nie ugięta i co najważniejsze, w całym tym wydarzeniu nie było żadnej siły ni energii, żadnego "TRACH!" ani "PIERDZIELUT!", zwykłe, niemrawe "pyk", zupełnie jak odgłos łamanej zapałki. Te dziwne odpryski po lewej powstały też wtedy.
Odesłałem wędkę do sklepu kurierem, by przekazać to do serwisu Dragona, zajęło im to ponad 2 tygodnie, w międzyczasie rozmawiałem też z przedstawicielstwem Dragona. Miesiąc i kilka dni czekania, wczoraj wróciła do mnie moja wędka. Reklamacja rozpatrzona pozytywnie, zgodnie z opisem na karcie gwarancyjnej część wymieniona na nową. Ale tu dziwna sprawa - wpisane, że uszkodzenie z winy użytkownika z powodu uderzenia w wędkę. Klnę się na wszystkie świętości - jeździła tylko na tylnej kanapie mojej maździochy, używana tylko do łowienia i tylko przeze mnie. Nigdy nie upadła, nic też na nią nie upadło - nawet nie miało jak kiedy i gdzie. Ponadto miałem/mam świadka tego zdarzenia.
Dbałem o nią i obchodziłem się jak z jajkiem, ponieważ to moje nowe wypasione "cacuszko" którego tak się nie mogłem doczekać gdy kupiłem. I sam fakt ile to wszystko kosztowało powodował, że otaczałem to szczególną troską. Brakowało mi spinningowania, możecie mi wierzyć, jestem fanatykiem
Próbowałem kilka razy swoim prętem zbrojeniowym, ale to się nie nadaje niestety. Jak łatwo zgadnąć, pierwsze co zrobiłem wczoraj po pracy, to nie obiad a natychmiastowy wyjazd nad Zalew na ryby. Całą drogę nawet powtarzałem w myślach "ale sobie połowie"
Stanąłem przy widoku, szybkie poprzekładanie pletki przez przelotki, uwiązanie fluorocarbonu, założenie spodbniobutów (tak, w końcu kupiłem, jako że moja wędka miała zostać naprawiona, firmy tle tur, oddychające, nie krępujące ruchów, można np bez problemu kucnąć, bardzo fajne) i do wody w moje ulubione miejsce.
I wiecie co?
...
To stało się podczas pierwszego mojego rzutu, poleciało na pletce wraz z przynętą do wody:
Byłem w dosłownym szoku, taki nagły przypływ złości, a kto mnie poznał myślę że widział że jestem wyjątkowo spokojną osobą, smutku, przykrości i poczucia beznadziei oraz bezradności. Szybko się otrząsnąłem, ponieważ pomyślałem, że trzeba to natychmiast na miejscu udokumentować, żeby znowu nie było, że moja wina i tym razem Dragon nie zrobi nic. W domu aż się skontaktowałem (znowu) z przedstawicielstwem Dragona z RPA. Miły człowiek, poprosił mnie o wyraźne zdjęcia, powiedział, że pierwszy raz widzi takie złamanie i określił to jako interesujące. Porozmawiał ze mną gdzieś z godzine. A oto zdjęcia wykonane w domu tego wczorajszego pechowego wieczoru:
Zostałem poinstruowany, by ponownie wysłać wędkę do sklepu, skąd odeślą do serwisu Dragona. Znowu czekają mnie koszty kuriera i zapewne kolejny miesiąc czekania. Cała jesień przepadnie. Ciekawe czy w tym roku jeszcze połowie. Może z gruntu. Znowu...
Nie jestem nawet już zły z powodu tej sytuacji, ale czuje zwyczajny żal. Niestety na zawodach nie połowie, ale pewnie przyjadę pokibicować. Szkoda. Jak już mówiłem, nie polecam Dragona. Również z tego powodu, że dzisiaj, podczas rozmowy z polskim przedstawicielstwem firmy, byłem traktowany bardzo ozięble.