Grzegorz140 pisze:Oglądając ostatnia interwencję na krzczeniu i patrząc na te naprawdę spore ryby naszły mnie przemyślenia. Czy można zrobić cokolwiek żeby zaostrzyć kary dla kłusowników? Nie chodzi mi o ludzi którzy mają haki zadziorowe na wodach górskich, czy łowią na trzy wędki, tylko głównie o tych, którzy stawiają siaty. Nie wiem jaki kodeks czy ustawa reguluje te kary, ale nawet gdyby potrzebne były zmiany w ustawie to chyba jest wykonalne. Można byłoby przecież pozostawić projekt ustawy w każdym sklepie wędkarskim, zobowiązać okręgi do rozmieszczenia takich list na swoim terenie, nagłośnić sprawę w mediach, zbierać podpisy online. Tylko tym musiałoby się zająć pewnie PZW, a pewnie są na to zbyt zapracowani. Bo obecne kary są dla mnie śmieszne. Goście kłusuja od wielu lat, stawiają siaty w tych samych miejscach i nie wpadają. A na samym tym filmiku z krzczenia gdyby wieśniak wyciągnął te ryby to miałby mięsa za spore pieniądze. Pomijając, że nie zostanie ukarany, siatka ściągniętą, ryby na szczęście wypuszczone, a po nim nie ma śladu. Chociaż coraz częściej czytam, że wszyscy wiedzą kto gdzie stawia siaty, ale na mocy nieznanych koneksji konsekwencji brak.
Kary za kłusownictwo wcale nie muszą być małe. Wszystko zależy od tego na jakim etapie kłusownik zostanie złapany i z jakimi rybami. Sąd oprócz standardowych grzywien, czy ograniczenia, bądź pozbawienia wolności (takie przypadki również mają miejsce od czasu do czasu) może orzec nawiązkę na rzecz uprawnionego do rybactwa. Ta nawiązka może wynosić od 5-cio do 20-sto krotności wartości ryb. W tym zatem przypadku w niektórych sytuacjach, gdy kłusownik zostanie złapany z siatką i wieloma sandaczami może otrzymać nakaz wpłaty nawiązki w wysokości nawet dziesiątek tysięcy.
W zeszłym roku był ciekawy przypadek na Wieprzu. Zostało złapanych dwóch kłusowników z podrywką, którzy posiadali przy sobie jednego sandacza. Obydwaj otrzymali po 1000 zł grzywny, jeden z nich dodatkowo pół roku ograniczenia wolności w postaci prac społecznych oraz została przyznana nawiązka za jednego sandacza w wysokości ponad 1700 zł do zapłaty PZW. Bardzo często jeżeli do kłusownictwa jest wykorzystywana łódź ulega w sprawie przepadkowi, co też jest znaczącym koszem dla kłusownika.
Problem w tym wszystkim jest trudność w złapaniu takiego delikwenta na gorącym uczynku, w szczególności na naszych jeziorach. To, że ktoś tam wie, kto to jest i na jakim jeziorze stawia nie jest tak na prawdę żadną informacją. Aby akcja miała sens trzeba przynajmniej dwóch osób, którzy widzą z bliska, jak ktoś podejmuje sieć, bądź łapie go w momencie spływania z siecią i rybami w łodzi, co by było najlepszym rozwiązaniem. Jeśli dodać do tego torfowiska na Krzczeniu, gdzie często sieci się pojawiają i osłonę nocy, to wcale to zadanie nie jest takie proste.